Moje obawy nie są wyssane z palca. Nie wiem czy mam fać swojej intuicji czy po prostu zdać się na kolej losu. O proszę, co za ironia-"kolej losu". Zawsze mawiałam jakoby to "Życie było jak pociąg" i nigdy nie wiadomo kto się do nas dosiądzie... Boję się nadal i pełna strachu piszę e oto słowa:
Zawsze wiedziałam jak to zwracam na siebie uwagę innych jak i moja przeszłość. Ale skoro odważyłam się opisać swój proces dopiero po około 9-ciu latach to i teraz gdy mijać ma równe 9 lat od czasu kiedy to wyrzucono mnie z Leshna czyli z miejsca gdzie ja chciałam rozwijać swoje skrzydła bo przecież tak reklamuje się w ten sposób to miasto to tam mi właśnie skrzydła podcieli i wyrzucili bez możliwości złapania się koła ratunkowego... Ale ja żyję. I zamierzam dożyć tej chwili kiedy to przeżyję bo przeczytam nawet i informację o śmierci swoich wrogów a owy H.M. jest już leciwy i stary aby po prostu wyzywać mnie na pojedynek czy aby cokolwiek teraz mi mącić czy podjudzać aby mnie wyrzucili...
A ja upadłam i ciężko mi było się podnieść z tego wszystkiego. Każdy upadek boli ale i każdy też czegoś uczy. Nie dać nalezy za wygraną tym jacy nas przekreślają ale kiedyś i oni bo nie będą trwać na wieki pójdą w cień a ja będę tryumfować ponieważ mam zamiar wzbić się jeszcze po tym upadku w przestworza i nawet o kosmos mogę zahaczyć. Pamiętam jak dziś-rok 2016. Chciałam sobie ułożyć życie po moim wyjściu z więzienia ale się nie udało bo mi społeczeństwo np te z Leshna nie dało... Może i kiedyś będę w stanie opisać okres czasu od 1.10.2016 do 10.11.2016 jaki spędziłam w Leshnie z jakiego m nie wykluczono.
Pamiętam jak dziś-chciałam pokazać wtedy tym dziewczynom jakie przebywały w Leshnie na ul. Kościuszki, że jeszcze rok wcześniej i ja byłam jak one ale wyszłam i układam sobie życie na nowo. Jednak nawet i to "na nowo" było mi trudne do zrealizowania. Wypadałoby na którymś moim blogu to opisać-może na tym co go teraz czytacie albo po prostu najważniejsze jest abym pisała w ten sposób aby nikt się o nic nie przyczepił no i oczywiście wspomnienia bolą mnie do dziś...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz