Dziś 24 listopada. W 2014 roku czyli równe 10 lat temu był to poniedziałek. Był to dzień, w którym parę dni wcześniej umówiłam się odpowiadając na ogłoszenie "Szukam ludzi by stworzyć paczkę przyjaciół" to na dziś przed 10cioma laty umówiłam się w Oleśnicy pod Neonetem przy ulicy Rzemieślniczej aby spotkać się z nieznajomymi mi osobami jakie dawały to ogłoszenie... Na miejscu gdy dziś te 10 lat temu zajechałam zastałam dwóch młodych chłopaków jak mi się wydawało jacy okazali się już tworzyć paczkę od kilku lat...
Jednym z nich był kierowca-nazwałam go Rider a drugi to knypek jaki wyszedł pierwszy z auta i mnie tam zawołał. Miał na imię Damcio. I tak oto zaczęła się przygoda mojego życia jaka trwała prawie 3 lata... Tego Ridera okrzyknęłam po kilku dniach swoim "synem ale on okazał się być nie aż taki młody-był koło 30tki i chronił swoją prywatność bo obawiał się mnie tak jak w Auschwitz obawiały się kobiety z tego obozu niejakiej Marii Mandl jaka to słynęła ze swojego okrucieństwa.
Na zdjęciu powyżej jest ta cała Maria Mandl-strażniczka słynąca z okrucieństwa z Auschwitz.
Z owym Riderem więcej się kłóciłam o byle co a zwłaszcza a jego życie prywatne. Niby każda matka chciałaby aby jej syn sobie życie ułozył ale ja nigdy nie chciałam mieć żonatego syna. To powodowało wiele konfliktów po dwóch stronach jakie nie mogły dojść do porozumienia. Jednak prawda jest taka-Rider był jedynie substytutem na to jak ma mi zastępować moją zmarłą "córkę"-Cyanide Poison urodzoną 8 grudnia 2003 w Ostrowie Wielkopolskim...
Pamiętam jak dziś dzień dzisiejszy przed 10cioma laty. Tego dnia Rider i Damcio zawieźli mnie najpierw do Drołtowic a potem do Międzyborza i tak przeżywaliśmy nasze różne przygody dnia dzisiejszego. Dziś przed 10cioma laty w tym Międzyborzu pamiętam jak była jakaś akcja ekologiczna a co za tym idzie wręczano wiatraczki to ja wzięłam jeden wiatraczek i chodziłam z nim a on mi fajnie kręcił się pod wiatr...
Pamiętam jak dziś gdy Rider zadał mi pytanie:"Czy jestem niekarana?" ale on już wiedział do przodu bo obejrzał sobie mój profil na Facebooku a tam oczywiście,że moje głoszone hasła typu "Karany nie znaczy gorszy" wiele mu o mnie powiedziały a szczególnie ten widok tych obrazów jakie tam zamieszczałam:
Mimo wszystko moja karalność nie wpłynęła na nasze relacje a głównym nurtem naszych sporów jak i rozpadu tejże paczki był fakt tego,że Rider nie był ze mną tak do końca szczery. Wiem,że Rider nawet gdybym mu tego posta przesłała to nie przeczyta tego i oleje ale czasem on zadaje sobie to pytanie:"Jak dalej potoczyły się moje losy?" oraz na przykład:"Czy obecnie mam jakiegoś syna?". Prawda na dzień dzisiejszy jest już taka,że ja tracę energię jak i nie mam sił na nic a skończę jak moi milczący przyjaciele z sektora 60 z cmentarza kiełczowskiego jakich to pochowała opieka a oni odeszli w samotności i zapomnieniu bądź ukryli się pod łatką NN...
Dziś odeszli już w zapomnienie także i Rider czy Damcio, jedynie czasem z Koniem dobrze pogadam ale mam zamiar przesłać linka do tejże oto notki Riderowi bo zobaczył,że Maria Mandl z Nadodrza jeszcze żyje i wie,że i on sobie czasem zadaje pytania o mnie!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz