Mówią o mnie "Maria Mandl z Nadodrza" albo "Dagmara Królowa Życia bis" albowiem mam podobną przeszłość do tych dwóch pań... Mówią tak na mnie bo nie cierpię kobiet w ciąży i na próżno szukać we mnie chociaż cienia empatii. Jestem sobą i nie zmienię tego... Ostatnimi czasy głowię się nad tym co by było gdybym już dawno ukończyła naukę np w takim Leshnie czy ogółem kim bym dziś była i jakie funkcje pełniła??? Może otworzyłabym tak jak marzyłam swoje przedszkole dla autystów a być może i założyłabym i nawet swoją uczelnię i widniałabym jako "ta założycielka".
Ale nie-nadal widnieję jako ta "politolog z ukończonym WSZIF-em" a moje oczy łzawią coraz bardziej i ropieją, ponieważ nie ogarniam już płaczu jaki tenże WSZIF mi spowodował i leczę jeszcze własne ręce jakimi broniłam się dwa dni temu przed matką jaka darła na mnie swoją matyczną mordę twierdząc przy tym swoje racje. I na zawsze zarośnięte blizny na mych dłoniach będą mi przypominały jak broniłam się przed furiami swej zasranej matki...
Nie jestem córką i nie chciałam nigdy być żoną ani matką. Przez obraz matki jaką miałam-taką i matką byłam dla Rider'a. Nigdy nie promowałabym rodzicielstwa bliskości a żoną Rider'a brzydziłam się bo była chustonoszką bo nosiła w chuście jego dzieci czy promowała ideę karmienia piersią w miejscu publicznym. Mnie właśnie ukształtowała w ten sposób moja rodzina jak to opisałam na swoich blogach przez wiele lat. Mając lat 30ści kilka byłam traktowana przez własną matkę jak "dziecko" a ponoć "dzieckiem" jest się nawet jak się ma rodziców w wieku dorosłym...
Obraz rodziny jaki mam przed sobą jako swojej własnej zostanie mi do końca życia przed oczami do ego stopnia,że człowiek był niewolnikiem we własnej rodzinie. Zastanawiam się czy moja matka jakiej śni się jej macocha po nocach aby na pewno moja matka zrozumie,że jej traktowanie mnie jest takie samo jak traktowano ją w jej rodzinie i do tego ta macocha. Mam dość rodziny. Tylko na Nadodrzu mogłam być kim chciałam... To przez matkę dokonałam moich prób jak i matka niszczyła mi życie do tego stopnia, że ja za to dokładnie nienawidzę żon i matek bo moja matka to akurat rude wredna i stara wiedźma. Dlatego i ja byłam niezbyt miła dla swej "synowej".
Dziwne jest, że nikt nie mówi o tym głośno, że człowiek nie staje się zły bez powodu. Tak jak to w przypadku osobnika jaki pochodził z bogatej i tak zwanej "dobrej adwokackiej rodziny" a skończył jako ffariat w zakładzie dla obłąkanych jak ten Mieszko R. z Gdyni. Tego chyba nie dowiemy się nigdy co go popchnęło do zbrodni i czy przypadkiem nie rodzice tak go wychowywali sztywno, że postanowił odreagować...
Kto wie-może i kiedyś ja wydam książkę z dziedziny kryminalistyki jaka będzie analizą różnych przypadków słynnych ludzi jacy dopuścili się zbrodni a potem wnikając w ich psychikę mogłabym poruszyć ewentualne motywy jakie nimi kierowały??? Albo napiszę o takich ludziach pracę licencjacką lub coś co poruszy tłumy i pozwoli zrozumieć dla każdego???
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz